W 1862 roku Thomas Cook, który wymyślił i skomercjalizował zorganizowane zbiorowe wycieczki i wakacje, zaproponował pierwszy tego rodzaju wyjazd poza granice Wielkiej Brytanii – do Egiptu. Z czasem jego działalność w dziedzinie grupowych wczasów szybko ewoluowała, ludzie zaczęli gromadnie podróżować do Azji, północnej Afryki, a także Stanów Zjednoczonych. Tego typu wyjazdy były przewidziane jako forma rozrywki dostępna nawet dla
warstw mniej zamożnych, które po raz pierwszy zdobyły możliwość zobaczenia i zwiedzenia świata.
Jednocześnie, ze względu na to, że ten rodzaj spędzania czasu wolnego był zupełną nowością, wielu ludziom wydawał się być mimo wszystko zbyt kosztowny i niebezpieczny, ponadto pochłaniający dużo energii. Amatorzy poznawania odległych zakątków ziemi mieli jednak możliwość obcowania z nimi dzięki odbywającym się równolegle Wystawom Światowym w Paryżu, Londynie, Atlancie i innych wielkich miastach. Poza prezentacją dzieł sztuki,
najnowszych osiągnięć technicznych i naukowych czy ludzkiego zoo, budowano całe wioski i elementy natury odzwierciedlające realia z odległych krajów. W 1904 roku w amerykańskim mieście Saint Louis zbudowano na przykład irlandzkie miasteczko, wioskę Pigmejów i sztuczne Alpy Tyrolskie.
Można się spierać, czy ta działalność miała walory edukacyjne, czy jedynie rozrywkowe, z pewnością jednak bywała dość kontrowersyjna, gdyż w wiosce Pigmejów na pokaz wystawieni byli również ludzie, którzy zupełnie nie zdawali sobie sprawy z kontekstu, w jakim zostali postawieni. Kontekst.
W części swojego projektu “Podróż odwiedza mnie”, podobnie jak we wcześniejszych pracach, Maciej Stępiński używa specyficznej formy fotografii modyfikowanej, zaznaczając tym samym swoją postawę wobec tego, co obserwuje i co chce przekazać odbiorcy. Przygląda się idei imitującego tropiki i odległe egzotyczne rejony sztucznego parku, który w swojej formie jest
odizolowany od zewnętrznych konotacji, odniesienia do przestrzeni, odczuwalnego bezpośrednio umiejscowienia w “realności”. Koncepcja podróży do dalekich miejsc zostaje pozbawiona jej integralnych elementów, tj. ruchu i czasu, procesu przemieszczania się, drogi, podporządkowuje się jedynie własnej funkcjonalności, bez względu na warunki lokalizacji i
zmiany położenia. Ta część składowa “podróży” staje się zbędna, a sama idea istnieje jedynie w warstwie metaforycznej, na poziomie subiektywnego poczucia zmiany. Artysta uwypukla to wrażenie, eliminując w swoich obrazach charakterystyczne elementy zastanego krajobrazu –
dziwne, ciężkie artefakty i formy architektoniczne wydają się być opuszczone lub jeszcze niezamieszkane, trwać poza czasem, miejscem i historią.
W latach 60. XX wieku dziadek artysty, Janusz Maciej Stępiński, mieszkał i podróżował po Afryce, gdzie z ramienia ONZ zajmował się statystyką, a jednocześnie z zapałem bardzo dużo fotografował i filmował. Poza slajdami zachowały się również pocztówki, które wysyłał do kilkuletniego wtedy wnuka – razem elementy te układają się w wielowątkową opowieść. Po kilku
dekadach Stępiński konfrontuje to znalezisko z własnymi rozważaniami na temat istoty podróży i umieszcza w kontekście sztucznego raju, nadając mu konceptualny charakter. W tym odniesieniu idea fotografii jako formy pamięci oraz jako dowodu – tu akurat dowodu podróży w konkretnym czasie i przestrzeni – paradoksalnie o wiele bardziej ujawnia swój jeszcze inny
aspekt zastępczy: ilustracji i imitacji służącej rozbudowywaniu eksperymentu myślowego, jakim można nazwać Podróż.